czwartek, 19 grudnia 2019

Za sanie, odłóż się!

Gdy w zniedoniewierzonych dóbr skarbcu przedgościł,
Dołapał mnie za gardło, ciałem pozastrząsnął,
Odstrzegłem, że pod darmo wyzywam śmiałości,
Od wulkanu wyrzucam bryłę topniejącą.

To topnienie trzymało twardo, tutaj tlące
Się stygmaty strzeliste, sowicie spowite
Ujm uległych układem. Ust ufnych ułomkiem
Westchnę w wierutnych wiru wiar wzdłużnym wychwycie.

Idący tu, na przełaj, w fonii rozszczepieniu,
Do zapragnień niedoschłych wreszcie uzdolniony
I, przysiadłszy na rzece, wietrze czy kamieniu,
Wątpiąc wreszcie spokojny, na trzy świata strony.

A bieżąc czwartą, długą empiryczną falę
Obłych oniemień ofiar ostrożnie ocalę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz