wtorek, 9 października 2012

Czy należy opowiadać innym o wynikach swoich inwestycji na rynku Forex?


Sytuacja, która zdarza się często w rozmowach ludzi działających na rynkach kapitałowych w ogólności. Czy to instrumentów pochodnych, rynków akcji, obligacji – skarbowych bądź korporacyjnych – jak również poszukiwaczy okazji inwestycyjnych wśród zwykłych lokat i kont oszczędnościowych. Krótko mówiąc, mam na myśli z życia wziętą sytuację, kiedy inwestor otrzymuje od swojego kolegi inwestora pytanie: „Powiedz, ile ty tak naprawdę zarabiasz na swoich inwestycjach? Bo słyszałem że na tym Forex to można mieć naprawdę duże zyski.”. I, jakkolwiek odpowiedź na to pytanie powinna być prosta, to zagadnienie do prostych bynajmniej nie należy.



Rozważmy najpierw jaki jest potencjalny kontekst takiej sytuacji. Odkładamy na bok sytuacje, kiedy może to dotyczyć jakichś nieprzyjaznych zamierzeń wobec osoby pytanej: na przykład donosu do Urzędu Skarbowego („czy on na pewno płaci podatki?” - zdarzają się zawistni sąsiedzi) albo próby wyłudzenia środków materialnych od bogatego krewnego/znajomego. Przyjmijmy że pytający kieruje się chęcią poszerzenia swojej wiedzy o możliwych perspektywach inwestycyjnych, poszukuje nowych obszarów działania. Ale w pierwszej kolejności zadaje pytanie o liczby: „Ile? Jaka stopa zwrotu? I przy jakiej wielkości zainwestowanego kapitału?”

Liczby, liczby, liczby... Można je podać wprost. Jednak warto zastanowić się, jaką informację one tak naprawdę wnoszą. Spójrzmy na prosty przykład, kiedy działający na rynku Forex gracz na zadane pytanie odpowiedziałby krótko: „Za ostatni rok stopa zwrotu 200%. A kapitał początkowy to 20 000 PLN”. Co daje ta odpowiedź, jaki ma sens i jakie potencjalne konsekwencje?

Jeśli pytający jest również graczem na Forex, i to z pewnym doświadczeniem, interpretacja prawdopodobnie będzie prosta: „Ot, dobra strategia, wysokie lewarowanie (niewątpliwie obecne przy takim poziomie zysków), a i los sprzyjający”. Bo, jakkolwiek ważne są projektowanie, testowanie i optymalizacja strategii i systemów transakcyjnych, to zawsze istotny wpływ na skutki naszych działań będzie odgrywać Przypadek. Jego imię celowo piszę z wielkiej litery – traktuję go niczym antyczne bóstwo, ducha rynków finansowych.

A jak tę samą odpowiedź odczyta laik, zwykły konsument produktów bankowych, albo początkujący adept rynków instrumentów pochodnych? No właśnie, tutaj czai się niebezpieczeństwo. Wspomniana wysoka stopa zwrotu może być odczytana jako zapowiedź przyszłych, równie wysokich zysków. Skoro w rok można potroić kapitał, to po kolejnym roku otrzymam dziewięciokrotność sumy początkowej. Na zasadzie procentu składanego – pojęcia, które jest powszechnie znane, między innymi dzięki słynnej maksymiewielkiego fizyka.

Rozpędzona wyobraźnia zaczyna tworzyć wizje coraz większych zysków: po trzech latach 27 razy, po czterech 81... To nie jest takie proste! Inwestycje o wysokiej stopie zwrotu charakteryzują się również wysokim poziomem ryzyka, a historyczne wyniki uzyskiwane dzięki stosowaniu pewnej strategii nie gwarantują, że – nawet przy jej konsekwentnym stosowaniu – w przyszłości będą się powtarzać.

A wysoki poziom ryzyka z kolei może stanowić źródło stresu i niepokoju u niektórych uczestników rynku. Paradoksalnie, duże zyski osiągane w krótkim czasie, mogą być trudne do „udźwignięcia”. Zwielokrotnienie kapitału zacznie stwarzać obawę, być może paniczną, o utratę choćby drobnej jego części w wyniku przyszłych obsunięć. A te są nieuchronne...

Wszystkie wymienione przeze mnie powyżej czynniki, jak również wiele innych, z których nie zdajemy sobie sprawy na co dzień, sprawiają, że na takie pytania chyba nie warto odpowiadać. I może nawet nie należy ich zadawać. Moją skromną refleksję zamknę przytaczając (w oryginale) cytat z książki jednego z autorytetów w świecie inżynierii finansowej. Sentencja ta stanowi odpowiedź na pytanie, czy należy pytać inwestora o jego wyniki. Aforyzm autora książki sam w sobie przytacza mądrość starożytnej Grecji:

Never ask a man if he is from Sparta: If he were, he would have let you know such an important fact - and if he were not, you could hurt his feelings.”

Nassim Nicholas Taleb, Fooled by Randomness: The Hidden Role of Chance in Life and in the Markets

3 komentarze:

  1. Problem jest szczególnym przypadkiem dyskusji o pieniądzach w tym np. zarobkach.
    W Polsce na ten temat raczej się mało dyskutuje, ze względu na pewne obawy, "dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach" albo by nie wzbudzać nipotrzebnych zazdrości i przykrości.
    Natomiast pracując np. z Amerykanami nie ma takiego "tabu", co chyba też ujmuje przytoczony cytat: "...If he were, he would have let you know such an important fact".
    Moim skromnym zdaniem nie ma celu dyskutować o tym z każdym, ale wymiana poglądów z osobami w podobnym położeniu często przynosi korzyści, np. wymiana informacji z kolegami z pracy może pokazać że wykonuje się tą samą pracę za połowę stawki i pora iść po podwyżkę.
    Często w przypadku wywiadów z graczami Forex pada informacja, że dotychczasowe zyski nie przekroczyły strat - zwłaszcza z początkowego manualnego okresu grania. Mój wykładowca rynków kapitałowych twierdził, że pierwszy kontrakt terminowy trzeba stracić, żeby się nauczyć. Zmowa milczenia mogłaby utrzymywać stan, w którym każdy traci, myśląć że inni zyskują...

    OdpowiedzUsuń
  2. Statystyki faktycznie są okrutne:
    http://www.knf.gov.pl/o_nas/komunikaty/2012/wynikow_osiaganych_przez_inwestorow_na_rynku_forex.html

    OdpowiedzUsuń
  3. No oczywiście wszystko od liczb zależy.. ja jednak prefereuje milczeć... mimo iż akurat na giełdzie nie inwestuje (zajmuje się głównie inwestycja w zloto), to i tak wolę jakoś się nie chwalić wynikami/brakiem wyników :). No ale oczywiście jak kto woli

    OdpowiedzUsuń