Z piersi znów się wyrywa, pędzi, gna, ucieka
Przed szarą codziennością, sama czasem goni
Słońca mały promyczek, nowa myśl człowieka,
Drogą, lasem, w powietrzu lub w jeziora toni.
Czy może zbyt ambitnie, próbując przyczółek
Bitwy magicznej zdobyć na frontu półkolu?
Albo wszystkich trzech naraz ogony jaskółek
Chwytać w locie, w Urzędzie Marzeń, w głównym holu?
Powstająca w tym locie, codzienna liryka -
Jednak nie (zbyt) przyziemna - liczę że już leci
W niebo gdzieś tak wysoko, nawet chmur dotyka,
Choćby ją tylko inni czytali poeci.
I niech sobie tak będzie! Ja się zawsze wzruszę
Tym, co sobie wygwiżdżę w letniej zawierusze.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz