Odskłębień, zadumieniem trochę zbyt przyjrzałych,
W pokrywki lśniącej gładzi nawet samym sobie,
Wolno przeciągające zlepki się zebrały,
Czas kradnąc w dopieczonej im cierpkiej ozdobie.
Przeciągle czasem ryczą, zwłaszcza gdy widelce
Sześciorękiego Mistrza dziobią z miną wściekłą
I tak ciut zastalone płyny, słodkie wielce -
Raz tylko się ulały, gdy im zbyt dopiekło.
Tamten moment, przypadkiem tak niewyryczany,
Zapisać się powinno w zaświatu kronice
Tak z miliardem screenshotów - zrzucone ekrany,
Dźwiękoszczelne, skryć miały głośną tajemnicę.
I tak nie wiem czy zdołam, w takiej krótkiej przerwie,
Zdążyć nim kameliowy liść się sam już zerwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz