Bębni po biurka blacie. Cicho opuszkami
Palców zbiera spomiędzy szczelin i zagłębień
Zdarzeń strzępki świetliste. Tamci tacy sami,
Wykażą się jak zawsze, w noce czy też we dnie.
Wykażą się uporem, maniackim, doczesnym.
Z pęt go nie wyswobodzą, w które sam się wplątał.
Srebrnych rad udzielając wepchną głębiej we sny.
Tam gęsto zaludniona pustynia paląca
Żarem gwiazd nieodkrytych - całkiem sporo jeszcze
Znaleźć by się ich dało na snów firmamentach.
Ile? Zgadywać nie śmiem. Czy ja jestem wieszczem?!
Siedzę tutaj jedynie z myślą by podebrać
Myśli kilka gościowi, co za ścianą siedzi
I myśli o tym samym. Ci wredni sąsiedzi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz