wtorek, 28 stycznia 2020

To nie jest o wojnie. Ani o śmierci.

Duszę rozrywające, czasem wręcz na strzępy,
W okop ciasny wpadają od rana szrapnele.
Z niedojrzanych odłamków nawet ten najmniejszy
Ranę dopopółnocną wydrze w moim dziele.

Dwie trzecie (najcenniejsze) czasu nawet spędzam
Przy czułkach wysuniętych przedprzedniej forpoczty.
Dawniejszego sztabowca degradacji nędza
W spieszeniu zapomniała powiedzieć mi "spocznij!".

Z łaknienia zobrazowań nawet pasji pocisk
Przyjąłbym, co przeciwnik w mą stronę wystrzeli.
Jeden z wielu nielicznych - też w swoje okopy
Trafił po mapie błądząc w jej zaplamień bieli.

Kusi, by się już znaleźć w swych fantazji niebie.
W magazynku ostatni nabój mam - dla siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz