Trzy łopaty wetknięte w lekko obły stożek,
A może nawet pryzmę usypaną z ziemi,
Lotniczy mistrz (a ładne przy nim panie hoże)
Rozkręci tak, że ton ich wszystkich tu oniemi.
Żyłkę, wabik i błystkę srebrzystą dopiero
Ułoży tu w przeglądzie niezbyt okresowym.
A żyłki metr odetnie, jak zawsze siekierą,
By wiązać więź społeczną łagodnymi słowy.
Z Jastarni, trochę morskiej, lecz zwykłą latarką,
Nawigację rozpoczął prosto do Niechorza.
Swój lot niczym i strzała dnem prowadzi wartko,
Spadającą chce Gwiazdą być w głębinach morza.
A spod tej Jasnej Gwiazdy, plotąc coś trzy po trzy,
Typa przechytrzą tylko Trzej Gwiaździści Łotrzy.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz