wtorek, 24 marca 2020

Serce nie ze spiżu

Wyrzec parę zdań muszę, gęstą przerwać ciszę,
Na przedprożu objawień wisi już od dekad.
Sama jedna? A skądże! Ja z nią razem wiszę,
Kiwam się prawo, lewo, decyzję odwlekam.

Uczynków, dobrze ciężkich, całe kilotony
Upchnąć nadal potrafię gdzieś do mej kieszeni.
Łańcuch, który mnie trzyma, chociaż naprężony,
Swoich ogniw spójności na jotę nie zmieni.

Tylko ja rwę się stale do wiecznych poświęceń,
Skórę, nawet i własną, oddać za wyprawę
Po runo, choć nie złote. Jeszcze tylko cierpnę
Z gniewu, że mnie nie cenią, dziką czynię wrzawę.

A czy teraz, przez chwałę tak już rozdźwięczaną,
Usłyszę że ktoś woła mnie cicho, za ścianą?



.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz